Wychowanie w domu Godeckich
"Uważam zawsze, że po łasce chrztu i powołania do wiary prawdziwej, świętej, największym dobrodziejstwem Bożym są dobrzy rodzice, którzy duszę dziecka w łasce Bożej utrzymać potrafią... Pan Bóg mi tę łaskę dobrego wychowania dał i jej zawdzięczam bardzo wiele". (Aniela Róża Godecka)
|
Kim byli rodzice Anieli Róży Godeckiej? Matka: Natalia Kunegunda Bachtysto, ur. 1838 r., córka generała- majora Mikołaja Bachtysto i Józefy Hołowianki. Pochodziła z rodziny mieszanej wyznaniowo: ojciec był grekokatolikiem, a matka - katoliczką obrządku rzymskiego. To zaważyło na historii jej rodziny. Wyszła za mąż w 1859 r., za Jana Godeckiego. Musieli w tym celu wyjechać z rodzinnych stron do Tweru i sfałszować akt ślubu. Ojciec: Jan Antoni Godecki, ur. w 1829 r., pochodził ze szlacheckiego rodu Kostka-Godeckich. Skończył uniwersytet w Kijowie w 1856 r. i podjął pracę jako lekarz, najpierw w okolicach Słucka, a następnie w guberni twerskiej i moskiewskiej. Odmawiał kilkakrotnie lepszej posady, gdyż wiązało się to z koniecznością wychowywania dzieci w wierze prawosławnej. Mieli czworo dzieci, z których najmłodsze zmarło po 10 dniach życia. Natalia zmarła na gruźlicę w 1867, w wieku 29 lat. Jan został z trójką małych dzieci: najstarsza Anielka miała niespełna 5 i pół roku. Jan Godecki z całą odpowiedzialnością przyjął na siebie wszystkie obowiązki, związane z prowadzeniem domu. Musiał pogodzić pracę zawodową z trudem wychowywania dzieci. Nie cofnął się jednak przed tym wierząc głęboko, że Pan Bóg mu dopomoże, skoro dopuścił takie cierpienie.
|
ZASADY W DOMU GODECKICH:
Oboje rodzice, Jan Godecki i Natalia Kunegunda Bachtysto, byli głęboko przywiązani do wiary katolickiej i Ojczyzny - Polski. Warunki zewnętrzne sprawiły, że wspólne szczęście małżeńskie budowali na terenach Rosji, w zupełnie obcym sobie środowisku. Wyjazd z ojczystych stron dawał im szansę na względny spokój: w małej miejscowości Korczewa nikt nie znał korzeni rodzinnych Natalii, a wyznanie katolickie nie stanowiło przeszkody w pracy zawodowej Jana. Państwo Godeccy w swoim domu stworzyli taką atmosferę, że wskazywano ich za wzór dla całego miasteczka. Wyróżniali się nie tylko inną narodowością i religią, ale przede wszystkim pełną szlachetności postawą. Darzyli się nawzajem wielką miłością i szacunkiem. Tak opowiada o tym Sługa Boża: "W kilkanaście lat później, po wyjeździe Ojca mego z Korczewy, jedna znajoma nasza, Rosjanka, mówiła mi, że: "Jak Korczewa Korczewą, to jeszcze nie było takiego małżeństwa jak twoi rodzice, oni byli wzorem dla całego miasta". Ojciec Anieli, lekarz powiatowy, był osobą niezwykłej dobroci i mądrości, a przy tym pełen powagi, choć nie pozbawiony poczucia humoru. Nigdy nie okazywał gniewu czy zniecierpliwienia, umiejętnie panując nad sobą. Matka z oddaniem zajmowała się prowadzeniem domu i troszczyła się o dzieci. Osobiście dbała o to, by wszystkiego dopilnować. W wolnych chwilach lubiła śpiewać i grać na fortepianie, co sprawiało radość mężowi. Wspólnymi siłami wychowywali dzieci. Od najmłodszych lat wpajali im wartości, którymi sami żyli. Przede wszystkim zaszczepiali miłość do Boga i Ojczyzny. Pani Natalia uczyła podstawowych prawd wiary i codziennej modlitwy. Oboje rodzice dbali o to, by dzieci znały swój ojczysty język, oprócz rosyjskiego. Starannie dobierali też towarzystwo, z którym utrzymywali kontakty. Zgoda i jedność państwa Godeckich odbijała się także w ich metodach wychowawczych. Uczyli rozróżniać dobro i zło, cierpliwie tłumacząc powinności w danej sytuacji:
Nigdy nie stosował jako kary pozbawienia któregoś z dzieci jakiejś przyjemności czy slodyczy. Uważał, że to forma tresury dobra dla zwierząt, a nie dla ludzi. Wolał wielokrotnie tłumaczyć czyjeś postępowanie, ucząc rozróżniać dobro od zła. Najważniejszą dla nich wartością było życie w prawdzie. Wielką uwagę przykładali do tego, by winowajca sam się przyznał - wówczas darowano karę. Jeśli jednak jedno z rodziców zdecydowało o ukaraniu, nie bylo od niej odwołania.
Budowali autorytet, poczucie bezpieczeństwa i zaufanie - zawsze wysłuchał dziecko, wierzył jego słowom (choć sprawdzał ich wiarygodność), potem wyjaśniał:
Prowadzenie, wskazywanie, tłumaczenie przy osobistej postawie jednoznaczności - ciągłe czuwanie nad dziećmi poprzez korespondencję, spotkania w miarę możliwości, zainteresowanie ich nauką i wszystkimi sprawami; budowanie autorytetu nauczycieli, posłuszeństwo ich poleceniom; wierne wypełnianie obowiązków, praca nad sobą od najmłodszych lat. „Twój list bardzo mnie ucieszył; widzę, że zaczynasz rozumieć, jak to brzydko być nieposłuszną. Być nieposłuszną, to znaczy nie czynić tego, co powinnaś albo w ogóle nie robić nic. Wyobraź sobie, jakie szkody może Ci wyrządzić nieposłuszeństwo: ty jesteś jeszcze małą dziewczynką i dlatego głupiutka; teraz dopiero wszystkiego się uczysz i wszystko poznajesz. A więc powinnaś się uczyć wszystkiego tego, co dobre, a rozpoznawać zarówno dobre, jak i złe, żebyś mogła odróżnić dobro od zła i czynić dobro, a złego unikać. Już wiesz, że wszystko, co dobre, od Boga pochodzi, a wszystko, co złe od diabła; Ty wiesz również o tym, że Bóg nas stworzył i dał nam wszystko, i my Jemu jedynemu powinniśmy służyć i być poddani. Bóg kocha swoje dzieci – ludzi i dopomaga im zawsze, jeżeli są Mu posłuszni”.
Życzenia na 10 urodziny: „Moja kochana, z jakiego to powodu Emma Antonowna nie zawsze jest z Ciebie zadowolona? Dlaczego nie starasz się z całych swoich sił o to, żeby jej nie zasmucać? Piszesz do mnie, że gdy jest z Ciebie zadowolona, bardzo się cieszysz i jesteś szczęśliwa. Dlaczego więc tak mało troszczysz się o swoje szczęście? Czy nie możesz wystrzegać się przykrości i żalu? Czy nie rozumiesz, że człowiek powinien unikać wszystkiego, co przeszkadza mu w wypełnianiu jego obowiązków? Właśnie wypełnianie tego, co do Ciebie należy, sprawia przyjemność Emmie Antonownie. Jest Ci lekko na sercu, kiedy wywiązujesz się ze swoich obowiązków. Dlaczego – pytam Cię raz jeszcze – nie zawsze dbasz o to, żeby czynić dobrze? Dlaczego dopuszczasz do Twoich uczynków zło płynące z nieudolności i lenistwa?
W wieku 14 lat upomnienie o dobre oceny ze sprawowania: Szlachetność, szacunek dla każdego człowieka, dla każdej kultury, Ojciec mocno wpajał swym dzieciom, że to nie herb rodowy uszlachetnia, a praca nad swoim charakterem: „Pamiętam też, jednego razu, jak byliśmy wszyscy razem na wakacjach, zaczęliśmy rozprawiać o herbach i o naszym herbie, a Ojciec swoim zwyczajem, słuchał naszej paplaniny w milczeniu, a w końcu powiedział: Wiecie wy co, moje dzieci, boję się bardzo, żeby z wami nie było jak z tymi gęsiami z bajki Kryłowa, które chwaliły się, że ich prababki Rzym ocaliły, a same zdatne były na pieczyste tylko. Żeby kto słuchając waszych rozpraw, jak ta, nie powiedział, żeście durnie szlachetnego rodu. Herby dawano naszym przodkom za zasługi, więc trzeba starać się zbierać zasługi, żeby być godnymi swoich przodków i wstydu im nie zrobić, ale pieczątka herbowa nie uszlachetni nikogo, jeżeli pracować nad sobą nie będziecie”. Według niego należy tak rozwijać swoje zdolności, aby nimi potem służyć innym, a nie tylko własnej przyjemności. Stąd ważna jest ciągła praca, bez wynoszenia się nad innych, zwłaszcza z powodu posiadanych talentów. Sam całe życie ciężko pracował, a przy tym zawsze pamiętał o pomocy najbiedniejszym. Starał się podnosić poziom gospodarki w wynajmowanym przez siebie majątku, ucząc także chłopów uczciwości i pracowitości. Osoby szlachetne darzył szacunkiem bez względu na stan pochodzenia. Nie znosił natomiast pochlebstw, nieszczerości, podłości. Kiedy Anieli przyznano nagrodę za naukę w Instytucie Mikołajewskim, sprawiło jej to wielką satysfakcję. Promieniejąca radością stanęła przed ojcem, a ten powiedział: "Cieszę się, moje dziecko, żeś nareszcie obowiązki swoje poznała i swoje wady przełamywać zaczynasz. Wolałbym jednak, żebyś zawsze najgorsze stopnie miała, niż żebyś nagrody brała przy pomocy nieuczciwych wybiegów i nadskakiwań, pamiętaj o tem na zawsze". Formacja dojrzałej kobiety: Stopniowo wprowadzał swe córki w dorosłe życie, wskazując imwłaściwy ideał kobiety. Od najmlodszych lat przyzwyczajał je zatem do skromnego ubioru, bez dekoltów i zbędnych ozdób. Nie uznawał wszelkiego typu negliżu, czy wielokrotnego zmieniania stroju w ciągu dnia. Sprzeciwiał się używaniu perfum. Strzegł także strony moralnej, dobierając odpowiednie towarzystwo, zabraniając do 18 roku życia czytania romansów itp. Brzydził się flirtami i miłostkami. Nie pozwalał na okazywanie spazmów czy histerii, gdyż porządna kobieta ma umieć panować nad nerwami. Wiara w Boga i podstawy katechezy: Przede wszystkim postwa ojca, którą dziecko widzi - przyjmowanie Komunii świętej.: Wspominała: "pamiętam, jak podczas Mszy św. ksiądz udzielał wszystkim Komunię św.; z jakim skupieniem przyjmowali ją wszyscy, począwszy od najpoważniejszych ojców rodzin, skończywszy na dzieciach. Największą pobożnością odznaczali się żołnierze, wszyscy płakali. Ja klęczałam przy Ojcu, Komunii św. nie dostałam, bo za mała byłam, ale patrzyłam, jak Ojciec ją przyjmował - płakał, ale widziałam, że to były inne łzy, niż po śmierci mamy; skombinowałam sobie, że Komunia św. musi być czymś nadzwyczajnym, jeżeli tacy ludzie jak Papa, płacze z radości, kiedy ją dostają". Uczył katechezy jak umiał, pomagając sobie książkami: "ojciec nie miał czasu uczyć nas katechizmu, starał się tylko wpoić zasady katolickie i nauczyć w czyn je wprowadzać, bo wiedział zapewne, że nie sztuka znać katolicyzm, a postępować przeciwnie, wolał, żebyśmy postępowali po katolicku w braku wiadomości potrzebnych". "Kalendarz, który Ci dałem, czy czytasz? W nim cała religia się mieści i obrzędy kościelne, a zatem należy z uwagą czytać i czytane pozostawić w pamięci"; "Religia, to prawo duchowne człowieka, to ogniwo, łączące człowieka z Bogiem. Ucz się więc tego prawa Boskiego, poznawaj go, abyś potem sumiennie mogła pełnić wolę Najwyższego Pana na Ziemi i Niebie!" Zaszczepił głęboko, że Pana Boga trzeba kochać i czcić, a Kościół katolicki i jego kapłanów darzyć najwyższym szacunkiem. Dla dochowania wierności wierze warto zdobywać się na największe ofiary. Podobnie kazał traktować inne religie i ich wyznawcó, zwłaszcza, że przebywali w środowisku prawosławnym. Nie wdawał się sam w dyskusje na tematy religijne, a zarzuty skutecznie umiał zbić jednym zdaniem. Stąd też Aniela już jako dziecko z dumą przyznawała się do swej katolickiej wiary, a będąc w Instytucie Mikołajewskim, wiele razy dawała dowody głębokiego przywiązania do Boga. Po uzyskaniu dyplomu nauczycielki Sługa Boża wróciła do ojca, by rozajrzeć się za pracą. Wówczas dopiero miała okazję zobaczyć z bliska, jakim był wspaniałym człowiekiem. Dotychczas bowiem nie zdawała sobie sprawy z tego, ilu ludziom pomagał. Dla niego prawdziwe wyposażenie na przyszłość stanowiły: dobre imię i wykształcenie. O to też zabiegał dla swoich dzieci. Nie dbał natomiast o zbijanie fortuny - wolał z niej użyczać sierotom, biedocie leczonej przez niego i miejscowych chłopom. Wyznawał bowiem zasadę: "Życie ludzkie nie igraszka, nie zabawa, ale ciężka praca, od której nikt, kochający Boga i Ojczyznę, wymówić się nie może; kto siebie szuka i pracuje jedynie dla zadowolenia siebie i dla swojej przyjemności, traci czas na próżno i jest pasożytem, ciężarem dla społeczeństwa". Aniela miała zatem przed oczyma postawę swego ojca, a w sercu jedno pragnienie: pracować i poświęcić się dla dobra bliźnich jako nauczycielka.
|